Paweł Wieciech Paweł Wieciech
505
BLOG

Jak głupi byli niemieccy komuniści

Paweł Wieciech Paweł Wieciech Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

A oto historia grupy niemieckich komunistów, którzy przed wojną zachłysnęli się Związkiem Sowieckim i komunizmem sądząc, że Stalin i jego schorowane wizje świata to nadzieja na lepsze, a komunizm to internacjonalizm. Ze swego zapału do sowieckiej komuny postanowili na ochotnika szpiegować dla GRU – tajnego sowieckiego wojskowego wywiadu. Jak się to skończyło i czy nie przypomina to losu niektórych polskich komunistów?

 

„Z werbowaniem agentów w okresie przedwojennym wiąże się specyficzna historia, której aspekt moralny wciąż jest aktualny. Wtedy rekrutacja zajmowała niewiele czasu i wysiłku: Komintern decydował i kilkunastu albo i kilkuset komunistów od ręki stawało się radzieckimi agentami. GRU, nauczone pierwszymi wpadkami, żądało zawsze, by wyznaczeni publicznie rezygnowali z przynależności do partii komunistycznej, co większość akceptowała bez protestów. Stanowiło to tylko kamuflaż mający zmylić wroga klasowego. Bywali też jednak bardziej uparci czy wręcz fanatyczni komuniści.

Pewna grupa w Niemczech nie miała nic przeciwko szpiegowaniu dla GRU, ale tylko pod warunkiem, że jej członkowie zostaną przyjęci do WKP(b) (Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików). Żądanie nietrudno było spełnić: wystarczyło wypisać tuzin nowych legitymacji partyjnych i na rutynowym spotkaniu oficer prowadzący – pracownik ambasady radzieckiej w Berlinie – pogratulował przywódcy Niemców przyjęcia ich w szeregi partii. Dodał też, że ich legitymacje wypisał sam towarzysz Stalin oraz że w drodze wyjątku zostali członkami WKP(b) bez okresu kandydackiego. Naturalnie, jak powiedział ów oficer, ich legitymacje złożono w archiwum Komitetu Centralnego. Na tę wieść grupa zdwoiła produktywność, a oprócz tego odmówiła przyjęcia wynagrodzenia, jakie jej się według stawek GRU należało. Ba, na tym nie koniec: Niemcy wpłacili swemu oficerowi prowadzącemu równowartość składek partii komunistycznej. Regularnie też przekazywali mu wszystkie zaświadczenia o zarobkach i całą resztę papierów wymaganych od normalnych-członków partii. Zajmowało to sporo czasu w trakcie ryzykownych spotkań, ale ponieważ mieli doskonałe wyniki, nie chciano ich obrazić.

Parę lat później Gestapo wpadło na ich ślad, ale zdołali uciec do Austrii, następnie do Szwajcarii i w końcu przez Francję do ogarniętej wojną domową Hiszpanii. Stamtąd zostali przewiezieni do Moskwy, gdzie czekała ich przykra niespodzianka: okazało się, że nikt nigdy nie wypełnił ich legitymacji partyjnych i w ogóle o nich nie słyszał. GRU założyło naturalnie, że agenci nigdy do Rosji nie dotrą, toteż zamiast zawracać sobie głowę załatwianiem oficjalnego członkostwa, co wiązało się z mnóstwem papierkowej roboty, poszło na skróty i poinformowało ich tylko o spełnieniu żądań, czyli ich oszukało. Agenci, stwierdziwszy, jak się mają sprawy, ogłosili strajk głodowy i zażądali rozmowy z szefostwem GRD. Spotkanie się odbyło i GRU spróbowało pomóc im zasilić szeregi partii, naturalnie po okresie kandydackim. I tu zaczęły się problemy: obcokrajowców może bowiem przyjąć tylko Komitet Centralny. W KC postawiono im jednak zwyczajowe pytania: „Byliście członkami partii komunistycznej?”, „Dlaczego opuściliście jej szeregi?” Fanatycy rzecz jasna powiedzieli jak było i zaprzepaścili tym swoje szanse, bo spalenie własnej legitymacji partyjnej uważane jest za grzech śmiertelny. Komitet Centralny odrzucił ich apelacje, wobec czego Niemcy ogłosili kolejny strajk głodowy i zażądali widzenia ze Stalinem. I wtedy wyczerpała się cierpliwość NKWD, który zaproponował, że KC pomoże rozwiązać tę nieprzyjemną sprawę, i gdyby nie interwencja GRU, Niemcy dostaliby się w łapy czekistów. Wylądowali natomiast w piwnicach wywiadu wojskowego, który też miał już dość tej zabawy. Tymczasem drastycznie zmieniła się sytuacja polityczna: Hitler i Stalin zostali najlepszymi przyjaciółmi, a komuniści pokochali nazistów. Wymieniono podarki – Stalin dostał najnowsze, skrywane przed resztą świata niemieckie samoloty: Messerschmitta Bf 109, Junkersa Ju 87, Dorniera Do 17, Heinkla He 111, a nawet Bf 110, a w zamian sprezentował Hitlerowi niemieckich komunistów, którym wcześniej Związek Radziecki udzielił azylu politycznego. Kalkulacja Hitlera była prosta: uznał, że w krótkim czasie, jaki pozostał do wybuchu wojny, Rosjanie nie zdążą uruchomić produkcji skopiowanych maszyn, za to on pozbędzie się przeciwników politycznych. Dla Stalina interes też był doskonały: za najnowsze niemieckie samoloty pozbywał się kłopotliwych i zupełnie niepotrzebnych niemieckich komunistów. Do zwykłych członków Komunistycznej Partii Niemiec dorzucił członków Komitetu Centralnego, naczelnych redaktorów jej głównych organów prasowych oraz członków Biura Politycznego. Zamiast ich wozić do Niemiec, zaproszono Gestapo na gościnną egzekucję pod Moskwą. To dopiero udogodnienie, prawda?  Interes nie dotyczył jednak naszych znajomych siedzących w celach GRU – zbyt dużo wiedzieli, by ich wydać. Ambasadę niemiecką poinformowano, że zginęli w Hiszpanii i nigdy nie dotarli do Moskwy.

Niemcy zachowali się dyplomatycznie: nie podali tej informacji w wątpliwość, ale zaproponowali jeszcze jeden samolot na dotychczasowych warunkach – bodajże Ju 88. Na swoje nieszczęście prawie równocześnie eksagenci ogłosili kolejny strajk głodowy, co przesądziło o ich losie. Zdecydowano się na kompromis: przyznano, że jednak są w Moskwie, i zaproponowano wspólną egzekucję, z tym że Niemcy nie mieli prawa nawet porozmawiać z rodakami. Gestapo przystało na tę propozycję. Zidentyfikowano i sfotografowano każdego, a potem wśród maskujących gwizdów parowozów rozstrzelano ich koło składowisk węgla elektrowni kaszyrskiej. Następnie wspólne ekipy GRU, Komitetu Centralnego WKP(b) i Gestapo spaliły ciała w piecach elektrowni”.

Epilog tej historii:

Niemieccy komuniści popełnili trzy błędy:

1.zbyt szybko uwierzyli w obietnice GRU,
2.zbyt mocno nalegali, by GRU dotrzymało danego im słowa,
3.zapomnieli, że jeśli ktoś da odpowiednio wysoką cenę za głowę agenta, to choćby był   najlepszy, GRU sprzeda go bez wahania.

Fragment książki „GRU” Wiktora Suworowa

Odporny na socjalistyczną blagę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura